Jeszcze nigdy nie czytałam książki, w której to śmierć jest początkiem historii i nie mam na myśli morderstwa czy wypadku, tak jak w powieściach detektywistyczno – kryminalnych. Chodzi mi raczej o to, co dzieje się ze zmarłą osobą (tak wiem, zostaje pochowana lub skremowana, ale też nie o to mi chodzi), a raczej z jej duszą (jak ktoś pomyślał o niebie lub piekle, to się myli). Powieść ta przedstawia ciekawie i pomysłowo wykreowany inny świat, do którego trafiają dusze zmarłych po śmierci i właśnie tak rozpoczyna się ta historia.
Fabuła:
Historia rozpoczyna się w prologu, z którego dowiadujemy się, że Lizzi, właścicielka psa rasy mops, zginęła w wypadku samochodowym. Lucy bardzo przeżywa utratę swojej pani i nie może zrozumieć, dlaczego to się stało i gdzie teraz przebywa Lizzi. Próbuje dowiedzieć się tego do Alviego, młodszego brata dziewczyny, ale bez rezultatu. Ludzie nigdy nie mogli zrozumieć psiego języka.
Rozdział pierwszy zabiera czytelnika na okręt statku „Nil”, w którym to aktualnie znajduje się główna bohaterka. Lizzi budzi się w kajucie i myśli, że to najdziwniejszy sen jaki kiedykolwiek miała. W łóżku nad nią śpi Thandi, dziewczyna w wieku protagonistki. Obie się zaprzyjaźniają i zwiedzają dziwny statek, na którym prawie wszyscy pasażerowie to osoby starsze. Oprócz dwóch szesnastolatek, na statku znajduje się również około trzydziestoletni Curtis Jest, członek kapeli „Machine”. Elizabeth dopiero po paru dniach uświadamia sobie, że nie śni, tylko nie żyje. Została potrącona przez taksówkę w drodze do galerii handlowej. Dowiaduje się, że jej przyjaciółka została postrzelona, a Curtis przedawkował narkotyki. Dziewczyna zostaje wezwana na najwyższą część statku, z którego może obejrzeć swój własny pogrzeb dzięki wielkiej lornetce. Po dopłynięciu na brzeg, wszyscy opuszczają statek, a Lizzie zostaje powitana przez swoją babcię, której nigdy nie widziała, gdyż ta zmarła w wieku 51 lat. Co ciekawe, babcia nie wygląda na więcej niż 35.
Moim zdaniem:
Świat wykreowany przez panią Zevin jest z jednej strony interesujący, a z drugiej senny. Kraina „Gdzie Indziej” jest bardzo spokojnym miejscem, gdzie życie toczy się powoli. Miejsce wydaje się być małym miasteczkiem, choć to duża wyspa. Nie wiadomo kto nią rządzi, ale można spotkać na niej urzędników czy strażników, którzy pilnują porządku w krainie. Domy, sklepy i ulice wyglądają bardzo podobnie do ziemskich, z tą różnicą, że na jednej ulicy można znaleźć budowle z każdej epoki i każdego rodzaju.
Podobał mi się pomysł z szukaniem sobie przyjemnego zajęcia. Na ziemi trzeba było pracować aby mieć dom, jedzenie czy prestiż. W Gdzie Indziej, można pałać się zajęciem, które się lubi i po prostu być szczęśliwym, bo pieniądze tak naprawdę nie są do życia potrzebne (choć się przydają). Jeśli ktoś na ziemi był malarzem, w nowym życiu po życiu, mógł zostać na przykład urzędnikiem,a piosenkarz rybakiem. Nikt do niczego nie był zmuszany, ale warto było się czymś zająć aby nie zwariować.
Na pomysł z „młodnieniem” autorka nie wpadła jako pierwsza. Przykładowo ja czasem sobie myślę, że fajnie by było, gdyby człowiek który dożyje setki, zacząłby młodnieć i tak żyłby sobie kolejne 100 lat, a może i więcej. Dla Elizabeth, to całe młodnienie, wcale nie jest super pomysłem. Dziewczyna nawet nie dobiła do 16 urodzin, a na dodatek, zaczyna cofać się w rozwoju. Na jej miejscu również byłabym niepocieszona.
Miłym dla mnie zaskoczeniem okazała się możliwość komunikacji ludzi ze zwierzętami. Tak, w krainie „Elsewhere” znajdują się również domowe zwierzątka, które również młodnieją (jak ja bym się ucieszyła, gdybym znów mogła mieć moje psy jako szczeniaczki!). Dzięki temu Lizzie nareszcie wie, co też psy mówią i dowiaduje się, że zwierzęta rozróżniają kolory.
Książka jest napisana w narracji trzecioosobowej i tutaj zaczynają się zgrzyty. Lwia część książek młodzieżowych jest napisana z punktu widzenia głównego bohatera, bo pierwszoosobowa narracja jest dla autora po prostu łatwiejsza i szkoda, że pani Zevin porwała się z motyką na słońce. Sposób w jaki są przeprowadzone dialogi jest wręcz nieudolny (choć możliwe, że jest to również wina tłumacza). Opisy są czasem bez ładu i składu albo są chaotyczne do tego stopnia, że nierzadko zastanawiałam się „co?, jak? i dlaczego?” i czytałam dany akapit kilkakrotnie. Nie jest to irytujące, ale może przeszkadzać w odbiorze i czytelnik może przechylać głowę jak pies, który nie rozumie o co chodzi.
Kolejnym minusem jest niekonsekwencja lub nielogiczność pewnych wydarzeń. Ogólnie zauważyłam dwie takie sytuacje, ale możliwe że jest ich więcej. Efekt był taki, że śmiałam się zamiast wczuć się w powagę sytuacji Lizzie. Mogę to porównać do sceny z filmu „Hot Shots”, który jest parodią różnych znanych tytułów: Główny bohater idzie z główną bohaterką do bazy i tam witają się z wojskowym. Przywódca pyta się bohatera z kim przyszedł,a on przedstawia kobietę, a potem faceta (którego widz wcześniej nie dostrzegł) i przedstawia go jako statystę.
Albo wyobraźcie sobie, że idziecie do schroniska dla psów, oglądacie psiaki różnej maści, a tu nagle w klatce siedzi dinozaur. Tak właśnie się czułam czytając pewne dwie sceny.
Osobiście nie podobało mi się nazywanie głównej bohaterki „dziewczynką”. Nastolatką, to rozumiem, ale dziewczynką? Lizzy ma przecież 16 lat! Dziewczynką jest się do góra 12 roku życia. Tak przynajmniej uważam.
Pomimo tych kilku minusów, książkę przeczytałam bardzo szybko (pochłonęłam ją na trzech nudnych wykładach) i miło spędziłam z nią czas. Polecam każdemu, kto jest zainteresowany „życiem po życiu”. Autorka swoją koncepcję przedstawiła interesująco, a jednocześnie w bardzo prosty sposób. Jeśli nie zraża was melancholijność fabuły i lubicie czytać o trudach życia w zupełnie nowych warunkach, ta książka jest idealnym wyborem 😉
Ogólnie oceniam: 4/6
Martycja
(Książkę do recenzji otrzymałam od wydawnictwa Initium, za co serdecznie dziękuję 😉 )
No dobra… To gdzie mieszkasz i kiedy Cie nie ma w domu? A i jak zginie książka to nie ja 😉
A tak serio to bardzo mnie ona ciekawi.
Recenzja zachęciła do przeczytania książki
Bardzo mnie to cieszy 😉
Książkę mam na swej półce i właśnie w najbliższym czasie zamierzam ją przeczytać. Ciekawa jestem jakie na mnie wywrze wrażenie.
A niedługo wychodzi druga powieść pani Zevin 🙂
Chyba coś dla mnie 🙂
Czytałam książkę,w której śmierć jest początkiem histori,”Zawsze przy mnie stój”.Nie wiem,czy czytałaś,ale polecam!
Słuszna uwaga,szesnastolatka to raczej już nie dziewczynka,jeszcze nie kobieta,pasowałoby nastolatka 🙂
Nie miałam jeszcze okazji przeczytać, ale wiem o którą książkę chodzi 😉