Muszę się pochwalić, kiedy przeczytałam trzeci tom „Dni Mroku”, to uświadomiłam sobie, że jestem w połowie serii! Czy to nie cudowne? A znając mój zapłon, to przy czytaniu jednego tomu na rok, za trzy lata skończę serię! 😀 Jakie to dołujące… Nic to, idę czytać jakiś inny tytuł z mojego stosu nieprzeczytanych książek, a napisanie recenzji zostawiam mojego ghostdwarfowi 😛
Fabuła
Akcja rozpoczyna się ucieczką Miry, Tristana, Knoxa i Amandy przed grupą Naturi. Bohaterowie pędzą samochodem za miasto, z dala od ludzi, aby tam rozprawić się z wrogami. Do walki staje również Danaus, a po wybiciu wszystkich Naturi, grupa wampirów z pół-demonem na czele udają się do mieszkania Miry, gdzie protagonistka proponuje utworzenie rodziny, co by w przyszłości lepiej się chronić i walczyć. Po wszystkim, nieśmiertelna wojowniczka spotyka się również z Jabarim (Mira zostaje potraktowana jak szmaciana lalka), Gabrielem (poznaje nowego ochroniarza – Matsui), Nikołajem (rozmowa o seksie w poprzednim tomie) aż w końcu wilkołaki razem z Naturi atakują nocnych wędrowców i dochodzi do niezłej jatki, w której ginie najwięcej tych złych. Niestety ma to swoje reperkusje, gdyż Barrett – wku@#!ony alfa watahy Savannah rozkazuje Mirze wynieść się z miasta, bo jak nie, to koniec rozejmu pomiędzy wampirami i wilkołakami. Na domiar złego, Amanda zostaje porwana przez Naturii. Danaus przyprowadza do protagonistki Shelly – czarownicę, która ma pomóc krzewicielce ognia nauczyć się władać magią ziemi, bo niedługo wszystkich czeka mordercza walka na Machu Picchu, gdzie Naturii planują otworzyć bramę, przez którą ma przejść królowa Aurora. Nadążacie?
Moim zdaniem
Trzecia część „Dni Mroku” trzyma poziom. Nie raz jest tak, że im dalej w las, tym gorzej. Jak na razie, seria Jocelynn Drake nie rozczarowała mnie choć trochę i dalej z zapartym tchem śledzę przygody mojej ulubionej wampirzej bohaterki – Miry. Oby tak dalej! Mam nadzieję, że autorka nie opuści się w pisaniu, czy co gorsza, nie sięgnie po udziwnienia, co by podkręcić akcję i fabułę swoich książek. Zostały mi jeszcze trzy tomy do przeczytania, a słyszałam, że czwarty tom jest napisany z perspektywy Danausa! Jestem ciekawa, jak ten zabieg autorce wyszedł 🙂 No, ale wróćmy do „Posłańca Świtu”. Powieść czyta się z zainteresowaniem, choć czasem mogą nużyć długie i szczegółowe opisy, jednak idzie się do nich przyzwyczaić. Widać, że Pani Drake lubuje się w szczegółach i nie boi się używać dosadnego języka. Aż trudno uwierzyć, że seria „Dni Mroku”, to jej debiut 😉 Niektórzy po prostu mają talent pisarski, a inni, na przykład autorki paranormalnych romansów, mogliby brać lekcje pisania u Pani Jocelynn 😛
„Posłaniec Świtu” kontynuuje wydarzenia z „Łowcy Ciemności”, czyli Mira i jej sprzymierzeńcy nadal walczą z Naturii – rasą, która chce znów zawładnąć ziemią. Mówi się, że to oni stworzyli wilkołaki, co za tym idzie, półludzie-półwilki muszą się ich słuchać, nawet kiedy nie chcą, bo po prostu nie mają na to wpływu. Autorka wprowadziła też równowagę do tej sytuacji i wymyśliła również Bori, rasę która stworzyła nocnych wędrowców, nad którymi może sprawować kontrolę. Tylko, że w przeciwieństwie do Naturii, Bori wyginęli dawno temu. Ponoć, bo Danaus jest przecież pół Bori i w tej powieści mamy troszkę do czynienia z tą podobno wymarłą rasą 🙂 Aż nie mogę się doczekać scen z Bori w roli głównej, bo jak na razie dostajemy tego przedsmak.
Bohaterowie
Jeśli chodzi o nowych bohaterów drugoplanowych, to pojawia się czarownica Shelly, która swoim optymizmem i pogodą ducha przypomina cheerleaderkę. Dziewczyna oczywiście dostanie nieźle w kość w towarzystwie Miry, bo wampirzyca nie będzie jej oszczędzać. Zadaniem Shelly jest nauczyć Mirę magii Ziemi, choć nauczenie czegoś takiego wampira jest ponoć niemożliwe, gdyż krwiopijcy ani jej nie czują ani nie słyszą. Jak już wiadomo z poprzedniej części, Mira jakimś cudem czuje i słyszy, choć nie powinna. Kolejną dość ważną postacią jest Cynnia – księżniczka Naturii i siostra Aurory. Krzesicielka Ognia dostaje ją na tacy podczas misji ratunkowej. Na ludzkie lata, Cynnia jest nastolatką. Dziewczyna włada magią ziemi, co przydaje się Mirze podczas nauki z władania właśnie tą magią. Do końca książki nie wiadomo, jakie są prawdziwe powody uwięzienia Cynni przez jej pobratymców oraz dlaczego (nie licząc strachu) pomaga protagonistce przy niedopuszczeniu do otwarcia wrót, przez które ma przejść Aurora. Oprócz tych dwóch bohaterek, pojawia się też nowy przyszły, ewentualny strażnik Miry – Matsui, kolejny członek organizacji Temidy oraz Nyx – kolejna siostra Aurory. Oczywiście nie zabrakło postaci drugoplanowych z poprzednich części jak na przykład Gabriel, Rowe, Barrett, Tristan, czy Nikołaj 😉
Związek głównych bohaterów
Uwielbiam związek Danausa i Miry. Oboje oficjalnie za sobą nie przepadają, obiecują sobie walkę na śmierć i życia, kiedy już wojna z Naturii dobiegnie końca, a ich współpraca jest ponoć z przymusu i fakt, że ratują sobie nawzajem tyłki z różnych tarapatów, wcale nie znaczy, że czują do siebie coś więcej niż tylko ogólną niechęć 😉 Już od pierwszego tomu wiedziałam, że ta para ma się ku sobie. Jednak autorka cały czas każe czekać swoim czytelnikom na coś więcej niż tylko chwyt za rękę. Bardzo mnie to cieszy, bo nie ma nic lepszego niż wyczekiwanie aż para głównych bohaterów spiknie się naprawdę, na poważnie i całkowicie. „Posłaniec Świtu” nie popchnął znacząco relacji Miry i Danausa. Co prawda pod koniec historii łowca wampirów nosi wampirzycę na rękach, co bardzo przypominało mi anime „Vampire Princess Miyu”, gdzie Lava bardzo często nosił Miyu na rękach, ale to nic wielkiego. Może w kolejnej części wyznają sobie miłość? Może będą patrzeć sobie czule w oczy? Może się w końcu pocałują? Mam nadzieję, że nie, bo to kompletnie do nich nie pasuje 😛 Oni bardziej nadają się na szybki seks podczas kłótni, tylko po to, aby po wszystkim wrócić do stanu sprzed seksu 😉
Na zakończenie
Każda dziewczyna/kobieta lubująca się w urban fantasy oraz silnych protagonistkach powinna zapoznać się z serią „Dni Mroku”. Jest to pozycja obowiązkowa dla tych, którzy zaznajomili się już z poprzednimi częściami „Posłańca Świtu” oraz dla czytelniczek, które mają już za sobą takie tytuły jak „Rudowłosa”, czy „Przynieście mi głowę wiedźmy” 🙂 Niedługo zabieram się za serię Jeaniene Frost, podobno jest w tym samym stylu.
Ocena: 5,5/6
Martycja
Wspaniała seria, uwielbiam Mirę i resztę bohaterów.