Opublikowany w Martycja

Bezzmienna – Gail Carriger


bezzmiennaZastanawiam się, czy przyznać się przed wami, ile czasu minęło od mojej przygody z „Bezduszną”. Tak sobie myślę, że lepiej nie, bo to normalnie wstyd, żeby robić aż dwuletnią przerwę pomiędzy częścią pierwszą i drugą! Dlatego nie wspomnę o tych nieszczęsnych dwóch latach, tylko od razu przejdę do recenzowania kontynuacji przygód starej panny w steampunkowych klimatach dziewiętnastowiecznej Anglii 😀

Fabuła

Alexia Tarabotti zostaje Lady Macoon i wprowadza się do Lorda Conalla. Parę miesięcy po ślubie, protagonistka zostaje wybudzona ze snu krzykami swojego męża. Lord Maccon wyskakuje z łoża i udaje się pędem do BUR-u. Alexia na spokojnie zwleka się łóżka, francuska pokojówka Angelique – były truteń ulu westminsterskiego przybywa, aby odpowiednio dobrać suknię i ułożyć fryzurkę swojej pani, po czym szczęśliwa bezduszna udaje się na posiłek. Niestety nie dane jest jej cieszyć się chwilą spokoju, gdyż okazuje się, iż na trawniku przed domem obóz rozbiła wataha wilkołaków pod przywództwem majora Channinga. Dochodzi do ostrej wymiany zdań pomiędzy Alexią, a Channingiem, w wyniku czego, protagonistka traktuje majora parasolką. W końcu wkraczają Tunstell oraz profesor Lyall tłumacząc kto kim jest. Po wszystkim zjawia się panna Ivy Hisselpenny, aby oświadczyć iż wychodzi za mąż.

Wkurzenie męża, dziwne odwiedziny ducha oraz batalion mężczyzn pod domem jest spowodowane dziwnym zjawiskiem wśród istot nadprzyrodzonych. Otóż wampiry nagle stają się ludźmi, wilkołaki nie mogą się zmienić w wilki, a duchy znikają i to na zawsze! Lord Maccon udaje się do Szkocji w sprawie śmierci Alfy swojej dawnej watahy. Alexia udaje się na podwieczorek do lorda Akeldamy oraz do modnego butiku madam Lefoux, gdzie ma odebrać prezent od męża. Okazuje się, że właścicielka ubiera się jak mężczyzna, a ów prezentem jest parasolka do samoobrony stworzona przez samą madam. Po spotkaniu z wampirem, wilkołakiem, francuską oraz członkami BUR-u, Alexia postanawia udać się do Szkocji, gdyż podejrzewa, że tam może znaleźć przyczynę chwilowych utrat nadprzyrodzoności.

Niestety nic nie jest takie proste, jakby chciała Lady Macoon, bo do Szkocji leci sterowcem, a wraz z nią cała świta: Tunstell (jako obstawa), Angelique (jako osobista pokojówka), Ivy (jako przyzwoitka), Felicity (jako upierdliwa młodsza siostra) oraz madam Lefoux (jako przypadkowy pasażer).

Moim zdaniem

Troszkę się rozpisałam podczas opisu fabuły, ale prawda jest taka, że krócej się nie dało, tyle się w tej książce dzieje! 😀 Kłótnie małżeńskie, obrady gabinetu cieni (Alexia została do niego powołana przez królową Wiktorię), dziwna przypadłość wśród nadprzyrodzonych, zaskakujące zaręczyny, tajemnicza kobieta lubująca się w męskiej modzie, zwalenie siostry na głowę Alexii, nowe wynalazki, miłość, której być nie powinno, zamachy, kradzieże, poszukiwania, przesłuchania, spotkanie ze szkocką watahą i nie pamiętam, co jeszcze. Czytając powieść, nie ma się chwili wytchnienia, a za każdym razem, jak kończyłam rozdział, to mówiłam sobie „jeszcze tylko jeden i odkładam książkę”. Myślicie, że się dało?! „Bezzmienna” wciąga jak bagno, jak ruchome piaski, jak królicza nora, a nawet jak odkurzacz 😛

Podczas czytania „Bezdusznej” nieźle się bawiłam. Na szczęście kontynuacja okazała się równie zabawna! Konwersacje Alexii i Conalla są nadal genialne. Oboje są uparci, lubią sobie dokazywać, dokuczać słownie i fizycznie, a przede wszystkim nie potrafią grzecznie siedzieć obok siebie, bo zaraz ktoś komuś położy rękę nie tam gdzie trzeba, czy błyśnie piersiami w gorsecie lub wypnie swój seksowny, aczkolwiek włochaty, tyłeczek 😀 Bałam się trochę, że kiedy ta para się chajtnie, to przestaną być dla siebie opryskliwi i wredni. Na szczęście oboje pozostali sobą i niewiele się zmienili. Oczywiście nie tylko ta para jest zabawna. Otóż Ivy i Tunstell są również uroczy na swój sposób. Ona dopiero co się zaręczyła, on jeszcze nie przeszedł przemiany i do tego jest aktorem! Przecież to skandal w czasach wiktoriańskich aby panienka z dobrego domu wiązała się z jakimś podrzędnym artystą! Ich relacje są zabawne, załamujące i typowe jeśli chodzi o trzpiotkę i sierotkę 😉 Ich zachowanie może czasem zdenerwować, ale tylko czasem. Z reguły śmiałam się z ich głupkowatych zachowań i wydumanych konwersacji o pogodzie. Do tego wszystkiego dochodzą dwuznaczne sytuacje Alexii i madam Lefoux, gdyż biedna bezduszna rumieni się w towarzystwie francuski. Felicity swoim marudzeniem i wrednością pokazuje, jakie były przeciętne, sfrustrowane damy dziewiętnastego wieku (oczywiście z przymrużeniem oka. A może na poważnie?). Wataha szkockich i londyńskich wilkołaków dorzuca swoje trzy grosze humoru, a Lord Akeldama dwa pensy. Ta książka to jeden wielki balon helu rozweselającego, poważnie! 🙂

Żeby nie było, że ta steampunkowa seria, to tylko humor i miłostki, to chciałabym wam powiedzieć (napisać?), iż tajemnice i sekrety są równie ważnym elementem, co zabawa i romanse. Przez całą książkę, Alexia będzie próbowała dowiedzieć się, co sprawia, że wampiry i wilkołaki zostają uczłowieczone na nowo. Poza tym, nastąpi seria zamachów na protagonistkę, więc dziewczyna będzie musiała zająć się i tym problemem. Jednak to nie wszystko, bo nie do końca wiadomo, kim jest madam Lefoux i dlaczego przypadkiem znalazła się na pokładzie sterowca w tym samym czasie, co główna bohaterka. A żeby nie było za mało, to autorka dorzuciła jeszcze jedno wielkie bum na zakończenie „Bezzmiennej” i to jakie bum! Co prawda przeszła mi ta możliwość przez myśl, a pod koniec byłam prawie pewna tego, co sobie pomyślałam, a kiedy już wszystko wyszło na jaw, to dopiero wtedy zaczęłam przypominać sobie o wskazówkach, jakimi raczy nas Pani Carriger 😉 Dodam jeszcze, że nie wszystkie zagadki zostały rozwiązane w tym tomie.

Na zakończenie

Nikomu nie polecam tej książki! Humor jest denny, nieśmieszny i żałosny. Autorka nie ma w ogóle stylu, wyczucia, talentu i nie wie, jak poprawnie pisać. Historia jest nudna, przewidywalna, bez polotu i bez sensu! Naprawdę nie wiem, jakim cudem wytrwałam z tą powieścią do końca :/ „Bezzmienna” jest totalnym badziewiem niewartym czytania, czy nawet przekartkowania! Z tytułem mogą zapoznać się co najwyżej wielbiciele dramatów obyczajowych i hardcorowego science fiction, ewentualnie fani tanich pornoli a’la „sześćdziesiąt facjat Gordiana Dray’a”

Ocena: 5+/6

 Martycja

Dodaj komentarz