Wydawnictwo Fabryka Słów wydało już kilka książek Miroslava Żambocha, ale niestety nie miałem okazji przeczytać choćby jednej powieści tego autora. Więc kiedy tylko nadarzyła się okazja, z ogromną chęcią przyjąłem propozycję zrecenzowania najnowszego dzieła tego czeskiego pisarza. Czy po dobrnięciu do ostatniej strony mam ochotę nadrobić zaległości? Nie uprzedzam faktów.
„W służbie klanu” to książka z gatunku fantasy z elementami science fiction. Głównym bohaterem powieści jest Herbert Ducatti. Z zawodu jest górnikiem, który wydobywa drogocenne kamienie dla klanu czarodziejów w Górach Północnych. Jak wszyscy doskonale wiemy, ten zawód jest bardzo niebezpieczny i naraża potencjalnego pracownika na mnóstwo niebezpieczeństw. Nie inaczej jest tym razem. Nasz bohater przeżyje kilka zapierających dech w piersiach momentów pod ziemią, ale i poza nią. Będzie odgrywał także kluczową rolę w wojnie klanów i namiesza w życiu pewnej niewiasty. Brzmi fantastyczne? I tak właśnie jest. Autor zadbał o mnóstwo mocnych wrażeń i zaserwował nam różnorodność fabularną, dzięki której trudno będzie nam się nudzić. To tyle o fabule. Czas dokopać się do plusów i minusów tej powieści.
Jak już na wstępie wspomniałem, fabuła jest bardzo różnorodna. Raz przeżywamy liczne potyczki pod ziemią, za chwilę rozwiązujemy problemy klanowe w obozie, a za sekundę przenosimy się do miasta położonego kilka kilometrów od kopalni i flirtujemy z piękną młodą damą. Takie rozwiązanie fabularne mi osobiście przypadło do gustu. Do największych plusów śmiało mogę zaliczyć emocjonujące sceny walki i momenty, w których dominował tragizm. Świetnie wplotły się w całość historii. Jedyne do czego mogę się doczepić to przeskoki czasowe i urwanie wątków. Widać, że autor chciał opowiedzieć długoletnią karierę naszego bohatera. Niestety nie zawsze mu to wychodziło. Przykład? Śledzimy wydarzenie, które ma kluczowy wpływ na życie bohatera, by po dobrnięciu do ostatniej sceny przenieść się w nowym rozdziale o kilka miesięcy do przodu. Bywa to frustrujące i bardzo denerwujące. Jednak jeśli czytelnik przymknie na to oko, fabuła powinna go wciągnąć i zaciekawić.
Fajne jest natomiast to, że Herbert Ducatti zmienia się na naszych oczach. Widać, że przebyte doświadczenia mają na niego wpływ i z rozdziału na rozdział przechodzi swoistą metamorfozę. Nie znamy także całej jego historii przed przystąpieniem do służby. Dopiero z rozdziału na rozdział dowiadujemy się dlaczego podpisał kontrakt klanowy i jakie kierują nim wartości. Kreację głównego bohatera zaliczam na plus. Podobnie zresztą jak jego towarzyszy. Postacie są barwne, mają swój sposób bycia i odrębne historie, które nie zawsze są kolorowe. Podobnie jak nasz bohater, oni także przechodzą diametralne przemiany i zmieniają się z biegiem wydarzeń. Z tymi bohaterami można się utożsamić i ich polubić.
Całkiem udaną fabułę dopełnia dobrze wykreowany świat. Wprawdzie znam książki, w których ten aspekt wypada znacznie lepiej, ale nie ma co narzekać. Miejsca, w których dzieje się akcja są ciekawie wymyślone. Opisy nie są długie i męczące, ale mimo tego można wyobrazić sobie miejsce akcji bez większych problemów. Mi takie rozwiązanie przypadło do gustu. Fabuła w połączeniu z wykreowanym światem wypada całkiem przyzwoicie.
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Miroslava Żambocha zaliczam do całkiem udanych. „W służbie klanu” polecam wszystkim miłośnikom fantasy i tym, którzy chcą przeżyć bardzo ciekawą historię, która wciągnie na kilka godzin.
Ocena: 7/10
DonSzabla
Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu FABRYKA SŁÓW
Ja już ze trzy razy przymierzałem się do tej książki, ale nie byłem co do niej przekonany. Zastanawiam się jednak, czy nie tracę naprawdę wartej uwagi pozycji i pewnie jak jeszcze kilka dni będę miał takie odczucie to z pewnością zakupię tą publikację.
Właśnie mnie ta książka ostatnio zastanawiała, dzięki za info 😉