Czas Świąt Bożego Narodzenia to taki wdzięczny temat, który można napisać na tak wiele sposobów, że nie dziwi Was pewnie fakt, że w poprzednim roku już około października zaczęły się premiery kilku czołowych autorek powieści obyczajowych osadzonych właśnie w świątecznym klimacie. Był tego prawdziwy wysyp! Nie pamiętam jak było w jeszcze poprzednim roku, ale mam wrażenie, że autorzy brali udział w jakichś wyścigach, kto napisze lepszą książkę w otoczce Bożego Narodzenia.
Krystyna Mirek i jej najnowsza powieść, która jest jednocześnie pierwszym tomem cyklu „Willa pod Kasztanem” zaczyna się dwa tygodnie przed świętami. Na osiedle, do starej willi pod Krakowem wraca po wielu latach Antek, informatyk pracujący w Warszawie, a okrutnie oszukany przez kobietę, w efekcie czego pożegnał się i z kobietą i z pracą. Nie mając gdzie się podziać przyjechał do Krakowa, do babci. Sam powrót jest dla niego bolesny, bo wiąże się z ojcem, który wiele lat wcześniej zostawił jego oraz jego matkę dla innej kobiety. Żal i poczucie winy, że to w dziecku jest coś nie tak, ciąży Antkowi przez te wszystkie lata. Tuż obok babci Kaliny mieszka rodzeństwo Łaniewskich, którzy nie obchodzą świąt przez tragedię, jaka wydarzyła się właśnie w Wigilię. Zamiast tego, co roku wyjeżdżają w jakieś ciepłe, egzotyczne miejsce, by nie myśleć o świątecznych przygotowaniach i całym tym magicznym klimacie. Jednak tego roku, najmłodsza z rodzeństwa – Magda, chce pokazać swemu chłopakowi, że tradycja idzie w parze z ich rodziną i są równie wielkimi tradycjonalistami, co rodzina Konstantego.
Okej, przyznaję, że to, co przyciągnęło mnie do kolejnej książki o tematyce około bożonarodzeniowej to okładka, która po wyciągnięciu z koperty prezentowała się naprawdę ślicznie. Na plus jest także sposób wydania, bo można swobodnie otworzyć książkę bez zamartwiania się o grzbiet. Co w środku? Całkiem spora czcionka, marginesy głębokie, co sprawia, że na stronie jest tak naprawdę mało tekstu, ale czyta się to bardzo przyjemnie i szybko! Książka sama się czytała, jak przysiadłam rano tak do wieczora miałam już po temacie.
Ale co do samej treści. Antek to facet po przejściach z wielką ochotą na nowy start w Krakowie, Magda to taka marzycielka, która jest wpatrzona w Konstantego jak w obrazek i nie widzi jak wszyscy wokół niej odradzają jej związek z bogatym młodzieńcem. Najfajniejszy okazał się dla mnie chyba Bartek, środkowy z braci, lekkoduch, który imał się już chyba każdej pracy, choć od połowy zaczęło mnie lekko irytować ciągłe powtarzanie przez niego, że kiedy pracował gdzieś tam to nabył doświadczenia…. Nie, co za dużo to niezdrowo, ale był pozytywną postacią, wrażliwą i bardzo chciał sprawić młodszej siostrze wyjątkowy prezent. Krystyna Mirek wprowadziła kilka stałych postaci, których tak naprawdę nie da się do końca polubić lub też nie, bo wszyscy przeplatają się ze sobą w taki sposób, że ja akurat nie byłam w stanie wyrobić sobie konkretnego zdania na temat każdej z osób. Jest to może celowe, bo niedługo ukazuje się tom drugi, w którym kolejne perypetie i problemy będą się odbywały w starej willi na obrzeżach Krakowa.
Mam problem z oceną, bo z jednej strony czytało się ją szybko i lekko, nie było trudnych słów, język jest prosty, dla każdego przystępny, ale z drugiej… nie jest to opowieść, która w okresie świątecznym by mnie zachwyciła. Święta Bożego Narodzenia to czas wybaczania, naprawiania błędów, ale też jak się okazuje buntów i niezgadzania się na dotychczasowe życie. To czas, kiedy można zacząć wszystko od nowa, zacząć z nową kartą. Bohaterowie „Światła w cichą noc” tak właśnie zrobili. Każde z nich tak naprawdę przed czymś uciekało, przed tymi duchami z przeszłości i czas świąt okazał się najlepszym czasem do walki z nimi, ale czegoś mi zabrakło. Tak mimo wszystko. Może czegoś wznioślejszego, bardziej naiwnego? Ale prawdopodobnie gdyby właśnie taki element był to okazałby się minusem. Zwalę to więc na czytanie książki po świętach i brak świątecznego klimatu i tej gorączki panującej wokół przygotowań.
Książkę polecam, ale może jednak na okres Bożego Narodzenia a nie na Dzień Dziecka, bo mijałoby się to z celem. Może w zimie, gdy przyjdzie czas na takie powieści to odkryjecie wartości, których ja teraz nie dostrzegłam.
Ocena 4/6
Pomyluna
Dziękuję wydawnictwu EDIPRESSE za egzemplarz.