Opublikowany w DonSzabla

Pan lodowego ogrodu tom 2 – Jarosław Grzędowicz


Pierwszy tom „Pana lodowego ogrodu” przeczytałem z wypiekami na twarzy. Jeszcze żadne Polskie fantasy nie zachwyciło mnie tak bardzo jak najsłynniejsze dzieło Jarosława Grzędowicza. Ciężko było znaleźć jakieś minusy. Mojego zapału nie sposób było ugasić, bo im dalej zagłębiałem się w fabułę tym bardziej byłem zachwycony kunsztem autora. Świetna fabuła, opisy wyjęte wprost z najgłębszych otchłani wyobraźni i klimat, którego nie sposób podrobić. Wszystko to składało się w jedną spójną całość i tworzyło dzieło wprost idealne.

Rozpoczęcie cyklu w tak dobrym stylu jest oczywiście wielkim wyczynem, ale także wielką odpowiedzialnością. O ile w tomie pierwszym nie miałem wielkich wymagań, to w drugim oczekiwałem podobnego poziomu. Trzeba przyznać, że autor postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko.

Teraz nasuwa się pytanie: Czy się zwiodłem? Już po pierwszych stronach odetchnąłem z ulgą. To nadal ten sam „Pan lodowego ogrodu”.

Uwaga! Poniższy opis zdradza zakończenie pierwszego tomu. Osoby, które nie skończyły czytać części pierwszej proszone są o pominięcie tego fragmentu.

Vuko Drakkainen po przegranej bitwie z Pier van Dykenem zostaje zamieniony w drzewo i skazany na wiecznie zapomnienie. Od tej niedoli ratuje go tajemniczy przybysz, który daje mu nowe życie. Ściąga z niego urok rzucony za pomocą magii i pozwala na rehabilitację. Niestety, ale to nie rozwiązało wszystkich problemów. Zmęczony, zrozpaczony i bez podstawowych rzeczy Vuko odkrywa, że niezawodny „Cyfral”, który dawał mu nie tylko większe szanse w walce, ale i możliwość zrozumienia ojczystego języka mieszkańców Midgaardu znika. Pojawia się jednak w swojej pierwotnej formie. Jakiej? Tego już nie zdradzę. Wszystkie te wydarzenia sprawiły, że priorytety głównego bohatera się zmieniły. Teraz liczy się nie tylko dopadnięcie naukowca i wykonanie misji, ale i przetrwanie.

Trzymaczem władca „Tygrysiego Tronu” po utracie wszystkiego co kocha kontynuuje podróż wraz ze swoim towarzyszem, by móc zregenerować siły i wrócić by odzyskać utracone królestwo.

Koniec spojlerów.

Pan Lodowego Ogrodu – tom II” pod względem fabularnym jest moim zdaniem znacznie lepszy od pierwszego. Głównie dlatego, że coraz więcej kart zostaje odkrytych i możemy bardziej zagłębić się w wykreowany świat. Im dalej brniemy przez kolejne rozdziały tym wyraźniej widzimy ile pracy musiał włożyć Jarosław Grzędowicz w napisanie tej książki. Nie tylko żeby stworzyć tak ciekawy i spójny wątek fabularny, ale przede wszystkim w stworzenie Midgaardu. W tym świecie wszystko ma swoje miejsce i logiczne wyjaśnienie. Fauna, flora i postacie tworzą historię, która zapiera dech w piersiach. Wspomniane we wstępie opisy tylko potęgują nasze odczucia i sprawiają, że Midgaard pochłania nas do reszty.

Fajnie, że autor urozmaicił przygodę i umieścił w swojej powieści dwóch bohaterów. Kontrast między postaciami jest jeszcze bardziej widoczny niż w tomie pierwszym. To też wpływa na odbiór historii i wprowadza spore urozmaicenie. Kolejnym plusem jest pojawienie się „Cyfrala” w nowej formie. Przyznaję, że tego się nie spodziewałem.

Jak się później okazało, to nie jedyne zaskoczenie jakiego doświadczyłem. Czytanie tej powieści mogę na spokojnie porównać do przejażdżki roller coasterem.

Jarosław Grzędowicz kontynuacją „Pana lodowego ogrodu” obronił się po mistrzowsku. Nie pozostaje mi nic innego jak zabrać się za tom trzeci.

Ocena 6/6

DonSzabla

Za książkę do recenzji dziękuję FABRYCE SŁÓW i EDIPRESSE Polska

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s