Opublikowany w Anate

Kroniki drugiego kręgu: Naznaczeni błękitem & Drugi krąg – Ewa Białołęcka


Wydawnictwo Jaguar publikuje często różne, ciekawe nowości ze świata książek i widząc w zapowiedziach Kroniki drugiego kręgu byłam pewna, że to jedna z nich. Oczywiście się pomyliłam, bo trudno nowością nazwać książkę wydaną w 2005 roku opartą o opowiadania wydane w roku 1997.

Ogólnie, to nie lubię polskiej literatury. Możecie sprawdzić w historii moich recenzji i nie znajdziecie tam polskich akcentów. Próbowałam, zabierałam się za czytanie i tyle razy się zawiodłam, że w końcu przestałam próbować. Zagraniczni twórcy bardziej przypadli mi do gustu. Tym mocniej się zdziwiłam, kiedy zaintrygowała mnie książka Ewy Białołęckiej. Oczywiście, na początku skusiła mnie bajeczna okładka. Jakoś przeważnie kieruję się zasadą piękna okładka = dobra książka. Przeczytawszy opis stwierdziłam, że hmm… to może być całkiem niezłe i dopiero wtedy! spostrzegłam, że jest to dzieło polskiej autorki. Nawet nie wiecie jakie dylematy przeżywałam. Z jednej strony powieść, aż sama prosiła się bym wzięła ją do siebie, ale z drugiej strony miałam uczucie typu: to nie może być dobre, szkoda marnować czasu na ponad 400 stron jednej części. Jednak moja ciekawość wygrała i musiałam sprawdzić, czy polska fantastyka znów poczęstuje mnie kopem w tyłek.

„…Cuda wykonywane od ręki. Rzeczy niemożliwe z opóźnieniem jednodniowym…”

Bohaterowie książki to magowie różnego kalibru. Podzieleni na różne frakcje charakteryzują się wyjątkowymi cechami. Tkacz iluzji potrafi przywoływać fantastyczne miraże mącące umysł, natomiast Stworzyciel zmaterializuje każdą myśl jaka mu przyjdzie do głowy. Wędrowcy potrafią przenosić się z miejsca na miejsce, a przed Obserwatorem żadna myśl się nie ukryje. Najniebezpieczniejsi są ci, zwani Iskrami, którzy są w stanie zabić w mgnienie oka. Im potężniejszą ktoś ma moc, tym bardziej zostaje przez swój dar okaleczony, bo jak dobrze wiadomo magia zawsze ma swoją cenę. Mimo to, teleportacja, czytanie w myślach, zaklinanie zwierząt czy władza nad ogniem to dla magów poszczególnych wydziałów bułka z masłem. Chłopcy są jak superbohaterowie, nic im nie jest straszne.

Obie części opowiadają w głównej mierze o Tkaczu iluzji – Kamyku. Chłopak urodził się głuchoniemy i chociaż jego przeznaczeniem jest zostać błękitnym magiem, ułomność mu w tym przeszkadza. Wybitnie uzdolniony w swej dziedzinie za wszelką cenę dąży do perfekcji. Załamany kolejnym niepowodzeniem z racji swej głuchoty, daje się podejść młodemu smokowi. Pożeracz Chmur jest zafascynowany tym, że Kamyk się go nie boi. Tak zaczyna się wielka przyjaźń między magiem a smokiem. Jeden i drugi ma dużo do zaoferowania swojemu towarzyszowi, a razem mogą dokonać wszystkiego.

Naprzemiennie z historią Kamyka poznajemy innego uzdolnionego równocześnie pokrzywdzonego młodego maga- Nocnego śpiewaka. On, w zamian za bycie Stworzycielem, ma wygląd pokręconego, kudłatego zwierzaka. Nie przeszkadza mu to jednak w byciu jedną z najbarwniejszych postaci. Niezwykle bystry i cwany trzęsie Zamkiem Magów w posadach.

Ciężko mi pisać o bohaterach, ponieważ jest ich dużo, a każdy z chłopców, nauczycieli czy smoków ma własny kawałek z tego tortu jakim są Kroniki. Warto ich poznać samemu. Cała opowieść jest długa, zawiła i przyjemnie powolna. Historia przyjaźni między chłopcem a smoczym młodzikiem, ich wspólne wyprawy i przygody na smoczej wyspie zapadają w serce. A to jest ułamek tego z czym muszą się zmierzyć i nie raz otrą się o śmierć.

Styl autorki przypadł mi do gustu. Kroniki drugiego kręgu są rzeczywiście kronikami. Raz dostajemy luźny opis sytuacji, by za chwilę otrzymać szczegółową relację Kamyka bądź innego maga. Pani Białołęcka potrafi swoim piórem oczarować czytelnika i zabrać go do swojego magicznego świata, pełnego magii i smoków. Opisuje te fantastyczne stworzenia, ich życie, wygląd i zwyczaje jak by dosłownie trzymała smoka na podwórku za domem. Realizm postaci oddany w stu procentach, aż ma się chęć za oknem wypatrywać smoczego szczenięcia. Pożeracz Chmur z zachowania przypomina mi Szczerbatka z bajki Jak wytresować smoka. Jest tak samo mądry, uroczy i zabawny, ale równocześnie śmiertelnie niebezpieczny.

„… Dałoby się tam schować absolutnie wszystko-

jak to mówią: beczkę piwa, kaczkę, co pływa,

mysie ogony i trupa żony…”

Cała książka jest podzielona na osobne historie: Kamyka, Nocnego śpiewaka, Jagody, Pożeracza Chmur i czyta je się równie dobrze jak Pieśni Lodu i Ognia od Martina. Tu nic nie jest przypadkowe, nic nie pozostaje bez wyjaśnienia. Akcja jest spójna i niezmiernie wciągająca. Bohaterowie nakreśleni są fenomenalnie. Wszystko, począwszy od kreacji świata, magii i bohaterów po cały świat jest opisane w niezwykły sposób. Nic nie jest pozostawione samemu sobie. Relacje między chłopakiem a smokiem, współzawodnictwo, bajeczne krainy są opisane z niesamowitymi detalami.

Że polska autorka potrafiła mnie tak zaskoczyć? Jak bym miała możliwość, to osobiście podziękowała bym Pani Białołeckiej- za przywrócenie mi wiary w polską literaturę

750 stron, licząc obie części, powieści to godny szacunku wynik, a biorąc pod uwagę mniejszą czcionkę i zredukowane odstępy, myślę że tom pierwszy ma stron ponad tysiąc. Tysiąc stron przygód, pasjonujących osobowości i niecodziennych bohaterów. Tę książkę trudno odłożyć i przerwać czytanie, bo ciągle się coś dzieje. Młodzi adepci magicznych sztuk pochłaniają uwagę czytelnika i nie wiadomo kiedy nagle podczas wieczornego czytania, nadchodzi ranek. Tysiąc stron, a mi mało. Jestem pewna, że ta historia dopiero się rozpoczęła i jeszcze tyle przed nami.

Ocena: 6/6 (oba tomy)

Anate

Za możliwość recenzji dziękuję Wydawnictwu JAGUAR

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s