Jakaż piękna wiosna! Jest już maj i kwitną bzy, które mają jeden z najbardziej obłędnych zapachów jakie znam. Nawiązując do bzu, chciałam przez to delikatnie zapytać czy pamiętacie Igę i jej przyjaciółkę Agatę, które wygrały na spółkę dwadzieścia milionów? Bohaterki „Ławeczki pod bzem” powróciły w kolejnej książce i choć pierwsza dotyczyła Igi tak teraz będzie o Agacie.
Pierwszy tom był lekki, przyjemny, idealny na wiosenne popołudnie spędzane na leżaczku w przyjemnym słoneczku. Stety czy niestety, to będzie chyba kolejna moja recenzja, w której nie będę zbyt obiektywna i wszelkie niedociągnięcia zostaną przeze mnie pominięte, ale co ja zrobię skoro pani Olejnik stworzyła kolejną fantastyczną książkę?
Może od początku… minęło trochę czasu odkąd dziewczyny wygrały pieniądze, Iga ułożyła sobie życie, zaś Agata jest wielką poszukującą miłości, partnera i ojca dla dziecka. Z tego też powodu udaje się do wróżki, która ma jej przepowiedzieć czy w ogóle ta wielka miłość ją spotka czy może raczej staropanieństwo już się o nią upomina. Po seansie Agata postanawia zmienić nastawienie, uregulować dawne sprawy z matką oraz pójść do psychologa. To wszystko za sprawą wróżki, niesamowite, co? Przyznam szczerze, że ja sama coraz częściej zaczynam mieć myśli czy wszystko, co do tej pory zrobiłam w życiu miało jakikolwiek sens, czy może jednak warto je przewartościować. Pod pewnymi względami mogłabym się utożsamić z Agatą. Może nie jest całkowitą mną pod kątem osobowościowym, ale parę cech wspólnych się znajdzie. Pierwszy przykład z brzegu… kiedy pojawia się pewien mężczyzna na horyzoncie Agata w pewnym momencie uświadamia sobie, że bardzo lubi patrzeć na ręce i palce tegoż mężczyzny… ja mam podobnie tyle, że z oczami.
Fabuła nie jest może jakoś szczególnie wyszukana, bo są tam najróżniejsze ludzkie perypetie, zarówno te dobre jak i złe, przez co może się wydawać, że jest to powieść o wszystkim i o niczym, ale właśnie w tym tkwi magia tej książki. Pani Olejnik stworzyła bohaterów, których każdy z nas mógłby spotkać na swojej drodze. Są autentyczni, nie udają, a ja chwilami miałam ochotę poznać ich wszystkich. Nie jest też tak, że wszyscy byli świętymi czasów współczesnych, o nie! Nawet Agata miała swoje za uszami, jeśli chodzi o matkę i ogólne bycie upartą. Trzeba jej jednak przyznać, iż kilka spraw spłynęło na nią jak grom z jasnego nieba – niespodziewanie i wszystko na raz.
Na swój pokręcony sposób książka jest idealna, bo optymistyczna. Potrafi tchnąć taką pozytywną dawką energii, dzięki której wszystko wydaje się prostsze niż pierwotnie myśleliśmy. Kilka poważnych scen, kilka zabawnych stworzyło mieszankę książki takiej jak samo życie – raz jest to pasmo dramatów i problemów a potem, jak to się mówi „Fortuna kołem się toczy”, wszystko się odwraca i od sukcesów i radości nie umiemy się odpędzić.
Tak jak już wspomniałam, ta recenzja nie jest obiektywna, bo nie potrafię napisać złego słowa o powieści pani Olejnik, która jest tak ciepłą historią o szukaniu miłości, wybaczenia, zrozumienia i też swojego miejsca na świecie (wątek z ojcem Agaty). Powieści obyczajowe moim zdaniem bardzo łatwo można przedobrzyć i wychodzi historia, której nie da się czytać, bo jest zbyt nierealna i przesadzona, zbyt cukierkowa. „Cała w fiołkach” też może za taką uchodzić, ale według mnie autorce udało się to wszystko dobrze z sobą wyważyć, by powstało coś, co będzie miało pewien sentyment w moim sercu. Czekam niecierpliwie na kolejną książkę pani Olejnik, jeśli będzie chciała napisać kolejną o dwójce przyjaciółek i ich perypetiach.
Ocena 5/6
Pomyluna
Dziękuję bardzo wydawnictwu CZWARTA STRONA (POZNAŃSKIE) za egzemplarz