Opublikowany w ViridianaD

Piosenki (nie)miłosne – Natalia Sońska


Jak wiecie, bardzo lubię książki Natalii Sońskiej. Nawet jeśli nie są one wybitne, to mają w sobie coś, co mnie przyciąga i zachęca do czytania. Po „Listach (nie)miłosnych”, w których opisana jest historia porzuconej przez narzeczonego Zosi, przyszedł czas na drugą część powieści, „Piosenki (nie)miłosne”, w której to poznajemy wydarzenia z perspektywy Igora, byłego narzeczonego Zosi. Czy i ta książka miała w sobie tę magię i nie mogłam się od niej oderwać? Zapraszam do zapoznania się z moją opinią!

Zacznę od okładki. Szczerze mówiąc, jest zwykła, nie przyciąga wzroku, nie dostarcza ani pozytywnych ani negatywnych uczuć. Dużo pasteli, róże, koperta, wafelek do loda. Trochę tu stonowanego chaosu. Ale jak wiemy, nie ocenia się książki po okładce. Oprawa zaś jest jak najbardziej poprawna. Miękka, ze skrzydełkami, ale dobrej jakości, tak jak i papier, z którego wykonano kolejne strony pozycji. W zasadzie nie można się do niczego przyczepić. Wydawnictwo jak wiele innych na sklepowych półkach.

Jeśli chodzi o treść, tutaj kompletnie nie wiem od czego zacząć. Może od pomysłu? To najmocniejsza strona powieści. Po przeczytaniu historii Zosi, byłam bardzo ciekawa motywacji Igora, by zachować się w stosunku do dziewczyny tak, jak się zachował. Nie zdradzam wiele, bo może nie dotarliście jeszcze do pierwszego tomu opowieści? W każdym razie, autorka miała świetny pomysł, by napisać książkę, a raczej dwie książki, z różnych perspektyw. Doceniam. Niestety jakość wykonania pomysłu nie zadowala mnie. Pierwsze, co mnie zastanowiło, to opis uczuć młodego mężczyzny. Jego sposób rozumowania, opisywania swoich myśli i emocji, jest dla mnie bardziej kobiecy. Nie spotkałam się nigdy z żadnym przedstawicielem płci męskiej, który mówiłby w taki sposób, w jaki przedstawiono bohatera książki. Druga sprawa to nagminne powtórzenia. Jak nie konkretnych wyrazów, to myśli, które są często przytaczane, choć ubierane w nieco inne słowa. Miałam wrażenie, że gdyby je pominąć, książka (nie tracąc na sensie) miałaby o 1/3 stron mniej. Igor to młody, niespełna trzydziestoletni, mężczyzna, który nagle porzuca wszystko, co zna. Swoje życie, rodziców, przyjaciół i, przede wszystkim, narzeczoną. Podejmuje tak drastyczną decyzję, gdyż dowiaduje się, że być może jest bardzo ciężko chory i, jeśli diagnoza się potwierdzi, możliwe, że nie wróci do zdrowia, a wręcz przeciwnie – jego stan będzie się pogarszał, a w ostateczności doprowadzi do najgorszego. Przy okazji poznajemy tu historię wuja Igora, Michała oraz pielęgniarki Idy. I te dwie historie mogłyby zostać też bardziej rozwinięte, może kosztem tych nieszczęsnych powtórzeń…? Rozumiem, że to Igor był głównym bohaterem, ale Ida została potraktowana w dość jednoznaczny sposób – jako światełko nadziei, osoba bez skazy, a wujek Michał… Na dobrą sprawę jego życie opisane jest na samym końcu książki, a jego relacje z rodziną… No dobrze. Wystarczy.

Mimo widocznych wad powieści i tak „łyknęłam ją” w trzy wolniejsze wieczory. Mimo, że mnie zmęczyła, jak żadna inna książka autorki, to i tak nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Czemu? Bo jak już wiecie, bardzo lubię książki Natalii Sońskiej. Polecam tym, którzy zaczytują się w Jej powieściach tak, jak ja i nie wymagają zbyt wiele od lektury.

Ocena: 3/6

ViridianaD

Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu CZWARTA STRONA

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s