Opublikowany w Irrompible

Wkręceni – Steve Cavanagh


Z twórczością Steve’a Cavanagha po raz pierwszy zetknęłam się całkiem niedawno. Pewnego leniwego, niedzielnego popołudnia postanowiłam sięgnąć po coś ze stale zapełniającej się listy książek do przeczytania. Wybór padł na „Obronę”. Lektura debiutanckiej powieści Cavanagha nie należała niestety do najprzyjemniejszych. Sama fabuła może i była ciekawa, jednak umieszczenie akcji w gmachu sądu (i w zasadzie tylko tam) sprawiło, że poczułam się jak zwierzę uwięzione w klatce. Dało się wyczuć, że to debiut i jeszcze nie na wszystkich płaszczyznach autor czuje się pewnie. Mimo wszystko postanowiłam dać mu drugą szansę i sprawdzić co ma do zaoferowania we „Wkręconych”.

Maria Cooper mieszka wraz z mężem Paulem w małej nadmorskiej miejscowości Port Loney. Kobieta całe dnie spędza sama w domu, Paul bez przerwy pracuje, co sprawia, że małżonkowie oddalają się od siebie, aż w końcu Maria wplątuje się w romans z przystojnym Darylem. Przypadkowo odkrywa, że na koncie Paula są ulokowane grube miliony, podczas gdy ten skrupulatnie ogranicza jej wydatki. Maria nabiera podejrzeń, że Paul może być słynnym pisarzem J.T. LeBeau, który pracuje pod pseudonimem i nigdy nie ujawnił swojej tożsamości — nawet wydawcom. Fortuna Paula to dla kobiety szansa na odejście od męża i rozpoczęcie nowego życia u boku Daryla. Skąd na koncie Paula pojawiły się takie sumy? Czego jeszcze Maria o nim nie wie? Dlaczego tajemniczy J.T. LeBeau ukrywa swoją tożsamość zamiast pławić się w blasku sławy?

Widzę ogromną różnicę pomiędzy debiutancką powieścią Cavanagha, a najświeższą wydaną. Autor zdecydowanie wzbogacił swoje pisarstwo. Pojawiło się więcej wątków, bohaterów, miejsc akcji; bardziej zawiła fabuła, zwroty akcji. Książkę czytało się zdecydowanie lżej, było widać, że lata, które minęły od premiery debiutanckiej „Obrony” to z pewnością nie był stracony czas. Trzymając w rękach „Wkręconych” czułam, że to książka, której nie powstydziłby się dużo bardziej poczytny pisarz, jak Lee Child czy John Grisham. W końcu wszystko było na swoim miejscu — dobrze nakreśleni bohaterowie, różnorodność miejsc akcji. Było widać, że powieść napisała osoba, która miała nie tylko jakiś pomysł na fabułę, ale potrafiła stworzyć z tego książkę w pełnym znaczeniu tego słowa.

Sam tytuł — „Wkręceni” aż krzyczy, że książka będzie przepełniona zwrotami akcji. Czy faktycznie tak było? Czy autor mnie wkręcił? Zwrotów akcji owszem, było kilka (jednego nawet się domyśliłam, co było dziwne, bo zwykle kiepsko mi to idzie), ale nie były one wybitnie szokujące. Być może tytuł i obietnice typu: „prawda jest o wiele bardziej pokręcona” sprawiły, że oczekiwałam czegoś więcej, czegoś po czym będzie mi ciężko się otrząsnąć, ale moim zdaniem „Wkręceni” to książka niewiele bardziej zaskakująca niż jakakolwiek inna. To, że zwroty akcji występują jest faktem. Na ile będą zaskakiwać, to już kwestia indywidualna. Uwielbiam być zaskakiwana przez autorów, żeby nie powiedzie, że okłamywana, lubię to uczucie, gdy przez jedno zdanie coś, w co święcie wierzyłam i przyjmowałam za prawdziwe nagle przestaje mieć sens, bo prawda jest zgoła inna. Byłam kilkakrotnie zaskoczona, ale znam parę książek, w których jest to zrobione po prostu lepiej, a nie są promowane jako „zakręcone”.

Powieść Cavanagha jest uniwersalna, każdy znajdzie w niej coś, co go zaciekawi. Pojawia się tu motyw tworzenia książek, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że „Wkręceni” to na swój sposób książka w książce. Wkrótce okazuje się, że chodzi nie tylko o tożsamość zagadkowego pisarza kryminałów, o miliony na koncie Paula, o zdradę Marii, ale i o zbrodnie sprzed lat oraz ciążące nad bohaterami niebezpieczeństwo. Do sprawy włącza się biuro szeryfa, na światło dzienne wychodzą nowe fakty, a akcja pędzi i pędzi.

Wkręceni” to kawał dobrej książki. Wciąga, zaskakuje, intryguje. Po pierwszym niezbyt miłym spotkaniu z twórczością Steve’a Cavanagha nieco obawiałam się co mnie spotka tym razem. Okazało się, że nie było się czego ba. Autor ma nietuzinkowe pomysły, nie spoczywa na laurach, stale się rozwija i zaostrza apetyt na więcej. Nawet jeśli książki z serii z Eddiem Flynnem nie przypadły wam do gustu, warto dać szansę „Wkręconym”. To powieść zdecydowanie bardziej dopracowana, złożona i świeża. Mimo drobnych zastrzeżeń, gorąco polecam.

Ocena: 4,5/6

Patrycja „Irrompible” Ratajczak

Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu ALBATROS

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s