Opublikowany w Martycja

Cud, Miód, Malina – Aneta Jadowska


cud-miod-malinaKsiążkę otrzymałam od przyjaciółki jako prezent bez okazji – „Przeczytaj, powinna ci się spodobać. Bardzo podobna do tego, co wymyślałyśmy na studiach”. Oczywiście, że musiałam przeczytać, w końcu z prezentem od przyjaciółki się nie dyskutuje, a poza tym, to polskiej autorki, komedia i w stylu czegoś, co z moją „A” pisałyśmy na wakacjach?!

Fabuła
Książka jest w formie antologii i zawiera osiem opowiadań o rodzinie Koźlaczek, w której prym wiedzie Malina – nieco ponad dwudziestoletnia wiedźma, która pojawia się w siedmiu historiach.

„Idiota skończony” to historia Maliny, która nie jest za dobra w magii, dlatego zamienia swojego najlepszego przyjaciela Klona w kozę i nie wie, jak go odczarować. Babcia Klona grozi Malinie śmiercią, jeśli ta nie odczaruje jej wnuka.

„Cyrograf trójstronny” – Malina zostaje namówiona przez matkę Aronię do wyjazdu z Klonem do ciotki Glicynii, aby sprawdzić co się z nią dzieje, gdyż od jakiegoś czasu nie ma z nią kontaktu. Na miejscu młoda czarownica natyka się na czarownicę – ale to nie jej ciotka, mężczyznę – demona oraz kilkuletnią dziewczynkę, która szuka Kocika – jej ukochanego piekielnego psiaka.

„Trup z jasnego nieba” opowiada o corocznym festiwalu plonów z okazji święta Mabon. Matka Maliny – Aronia jest zdenerwowana, gdyż za dwa miesiące mają odbyć się wybory burmistrza, a największą konkurencją Aronii jest Dziurlikowski, jej osobisty nemezis. Dlatego festiwal musi być idealny bez żadnych wpadek, zwłaszcza że w tym roku ma pojawić się telewizja, którą zaprosił sam Dziurlikowski. Dziwnym trafem w labiryncie z kukurydzy – głównej atrakcji, pojawia się trup.

„Niepozorny talent” to historia o przeszłości, a konkretnie o nastoletniej Aronii. Babcia Narcyza godzi się pomóc pewnej czarownicy – matce kilkuletnich dzieci uciec przed mężem, który znęca się nad nią. Dając protekcję kobiecie, Narcyza musi stawić czoła potężnej rodzinie, która zrobi wszystko, aby odzyskać uciekinierów. Aronia pomimo młodego wieku zostaje wciągnięta w sabat, ale to nie jej talent pomoże w walce na śmierć i życie, tylko umiejętności pewnej niepozornej wiedźmy.

„Eskapada Narcyzy Koźlak” to historia o prababci Maliny, która pomimo swojego sędziwego wieku około 130 lat lubi się zabawić wraz ze swoimi „psiapsiółami”. Niestety ich eskapady nigdy spokojnie się nie kończą, więc gdy do rodziny Koźlaczek dzwoni oficer z Europolu w sprawie Narcyzy, Aronia zmusza swoją babcię, aby wyjawiła, dlaczego jest ścigana listem gończym.

„Coś nowego, coś starego i coś niebieskiego” to opowieść o Malinie, jej starszej siostrze Jagodzie i ich wyjeździe na wesele ojca, który po rozwodzie z Aronią postanowił znów się ustatkować. Oczywiście znajomi i panna młoda nie mają pojęcia o istnieniu czarownic, więc Malina i Jagoda muszą się bardzo postarać, aby nie zepsuć ojcu wesela.

„Stawka większa niż życie wieczne” – Dziadek Klona przegrywa w szulerni duszę, więc Klon prosi Malinę i Narcyzę o pomoc. Obie od razu się zgadzają, choć pierwsze skrzypce w walce o duszę gra Narcyza – dosłownie i w przenośni.

„Zielona zemsta” przedstawia Klona i jego nieoczywistą zemstę na Dziurlikowskim, przez którego Klon nie otrzymał należytej zapłaty. Niestety ród Klona nie może używać magii do niecnych celów, dlatego też jakakolwiek zemsta musi być zaplanowana tak, aby nikomu krzywda się nie stała, nawet takim „złolom” jak Dziurlikowski.

Moim zdaniem

Muszę przyznać, że pierwsze opowiadanie nie przypadło mi do gustu do tego stopnia, że miałam ogromny problem brać się za kolejne. „Idiota skończony” był pierwszym opowiadaniem o rodzinie Koźlaczek napisanym dla antologii Fabryki Słów z okazji piętnastolecia wydawnictwa. Nie czytałam tej antologii i właściwie, to nigdy nie miałam do czynienia z twórczością Anety Jadowskiej. Oczywiście wiedziałam, że autorka napisała już kilka serii fantasy i jej nazwisko nie raz obijało mi się o uszy, ale jakoś nigdy mnie nie zaciekawiła. No, ale kiedy przyjaciółka robi ci prezent w postaci książki, to przecież należy ją przeczytać, bo jak nie, to wichura zniszczy mi dach nad głową 😛

Okładka „Cud, Miód, Malina” przyciąga wzrok. Uwielbiam takie rysowane okładki! Od razu widać, że ktoś się przykłada, a nie że przerabia jakieś zdjęcia znalezione w internecie i po kłopocie. Poza tym, w środku są obrazki, obrazki! 😀 Tak, okładka bardzo mi się podoba i właśnie przez nią kupiłam w ciemno jeszcze kilka innych książek wydawnictwa SQN. No to zaczęłam czytać tego „Idiotę skończonego” i niestety napotkałam kilka zgrzytów, które zaczęły mnie stopniowo zniechęcać do dalszego czytania. Po pierwsze, główna bohaterka pomimo swoich 23 lat wydała mi się ofermą! Ja już wyrosłam z czytania o ofermach, więc protagonistki nie polubiłam. Po drugie, opowiadanie to komedia fantasy. Ok, tekst jest napisany z humorem, aż tu nagle pewna babcia grozi śmiercią. ŚMIERCIĄ! młodej wiedźmie, bo ta niechcący zamieniła jej wnuka w kozła. No, cholera, zabawne! Ale się uśmiałam! Babcia nie zagroziła, że zamieni Malinę w kozicę, aby ta mogła wraz z wnukiem-koziołkiem trykać sobie po łące do końca ich dni, co byłoby adekwatną karą, tylko śmiercią. No boki zrywać. Rodzina protagonistki, a zwłaszcza matka nie pomogą, bo nie. W końcu jest kiepską czarownicą i powinna sama sobie poradzić z problemem. Żadnego ciepłego słowa, żadnej nadziei. Po prostu radź sobie sama, a jak umrzesz, to mówi się trudno. Nadal nie widzę tu nic zabawnego, a przecież uwielbiam czarny humor! W końcu Malina jakoś daje sobie radę i przywraca swojego przyjaciela do poprzedniej formy dzięki magii, którą w sobie odkrywa. Oczywiście w ostatniej chwili! Niesłychane…

Byłam zła, gdy skończyłam to opowiadanie. Ani się nie uśmiałam, ani nie polubiłam Maliny i jak ja miałam niby dalej ten zbiór opowiadań czytać? Pożaliłam się przyjaciółce (czyt. objechałam ją, że mi szajs kupiła), ale moja przyjaciółka jest bardzo spokojna i opanowana w związku z czym poleciła mi dać tydzień – dwa odpoczynku i spróbować podejść do książki raz jeszcze (czyt. kazała mi się zamknąć i za jakiś czas czytać dalej, jak mi hormony się unormują) No to dwa tygodnie później przeczytałam „Cyrograf Trójstronny” i spodobało mi się! Naprawdę spodobało! Nagle Malina urosła w mych oczach – już nie widziałam w niej ofermy życiowej, tylko młodą czarownicę, która musi radzić sobie z faktem, że posiada mało przydatny magiczny talent. A humor? Ano jest! Cała ta sytuacja z obcą wiedźmą i demonem, którzy kłócą się o dziecko, które to preferuje demoniczne psy jako zwierzątko do tulenia, to naprawdę dobra komedia 😀 Później „Trup z jasnego nieba” troszkę mniej mi się spodobał, ale nie zniechęcił mnie i czytałam dalej. Aż natrafiłam na opowiadanie „Eskapadę Narcyzy Koźlak” przy którym tak głośno się zaśmiewałam, że mój kot jak zwykle uciekł do mojego męża, który to musiał zamknąć drzwi od swojego pokoju, ponieważ mój śmiech zagłuszał jakąś jego grę na Playstation 😛 I tak, o to, Narcyza została moją ulubioną Koźlaczką.

W ogólnym rozrachunku „Cud, Miód, Malina” to faktycznie cud, miód i malina 😉 Cieszę się, że pomimo początkowej niechęci przeczytałam resztę opowiadań, które są według mnie o wiele lepsze od pierwszego. Pierwsze śliwki robaczywki, czy pierwsze koty za płoty idealnie oddają moje odczucia co do książki. Gdy skończyłam czytać, to nabrałam ochoty na więcej. Kupiłam już „Dynia i jemioła”, a potem „Złodzieja dusz”, „Dziewczynę z dzielnicy cudów” oraz „Trup na plaży”. Mam nadzieję, że to nie koniec opowieści o rodzinie Koźlaczek i autorka stworzy więcej opowiadań albo może powieść? Cokolwiek to będzie, będę ukontentowana 😉

Ocena: 5/6

Martycja

Za książkę do przeczytania dziękuję A

Recenzję napisałam, choć nie musiałam 😛

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s