Opublikowany w MariDa

Siostry – Michelle Frances


siostryKiedy wieczory robią się coraz dłuższe, nie potrafię odmówić sobie thrillerów. To idealny czas, by odciąć się od świata i bez wyrzutów sumienia przeznaczyć czas na przebywanie w towarzystwie słowa pisanego. Tym razem mój wybór padł na „Siostry” Michelle Frances. Obietnicę sekretów oraz zazdrości. Czyż to nie brzmi dobrze?

Każdy, kto ma rodzeństwo, dobrze wie, jakie są tego plusy i minusy. Często myśli się o morderstwie, jednak w razie czego, jedno skoczy za tym drugim w ogień. Brzmi znajomo? Ellie i Abby w pewien sposób wpasowują się w te założenia. Ta pierwsza jest młodsza, piękna i zadłużona, ale przede wszystkim zazdrosna o tę drugą, która zdaje się mieć wszystko. Ale żeby nie było, ta druga również zazdrości czegoś pierwszej, a wręcz czuje się gorsza. Krótko mówiąc, nie jest zbyt kolorowo. Ale pomimo wielu turbulencji, Abby postanawia zaprosić do siebie młodszą siostrę, by co nieco wyjaśnić, ale przede wszystkim zbliżyć się do niej. Niestety od samego początku nie wszystko idzie tak, jak powinno. Aż nagle dzieje się coś, co zaskakuje nie tylko tytułowe siostry, ale i czytelnika. Zaczyna się jazda bez trzymanki.

Początkowo nie do końca rozumiałam, do czego zmierza fabuła. Autorka bardzo jasno podkreślała, że między rodzeństwem jest coś nie tak, a gdy mogła paść jakaś podpowiedź, wątek nagle się urywał. Ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Króciutkie rozdziały zachęcały do czytania, a sytuacja zaczęła się powolutku klarować. A gdy do akcji wkroczyła matka, zrobiło się jeszcze ciekawiej. W powietrzu zaczęła unosić się tajemnica, której odkrycie zmieniło wszystko. Przepadłam!

Co warto podkreślić, autorka najpierw koncentrowała się na akcji, a dopiero później, z czasem, przybliżała sylwetki bohaterów, nadając im coraz większej głębi. Początkowo byłam nieco skołowana, ale ostatecznie bardzo mi się to spodobało. Odwrócona kolejność dodała całości pikanterii, która utrudniała mi odłożenie książki, gdy musiałam to zrobić. W efekcie wpadłam w pułapkę pod tytułem „Jeszcze tylko jeden rozdział!”.

Ale nie tylko powyższe sprawiało, że czas spędzony z książką dawał mi sporo frajdy. Wpływ na to miały również liczne zwroty akcji, których autorka nie szczędziła, wprawiając w skołowanie nie tylko bohaterów, ale i mnie. Fabuła z każdą chwilą stawała się coraz bardziej pokręcona, a mnie nachodziły liczne refleksje. Bardzo lubię pozycje, które skłaniają do przemyśleń. Bo dają coś więcej, poza chwilą rozrywki.

Byłam jednocześnie zafascynowana i przerażona faktem, jaką moc posiada manipulacja. Niby oczywista oczywistość, ale kiedy człowiek zagłębi się w jakąś konkretną historię, odbiór jest zupełnie inny. W tym przypadku była ona solidnym fundamentem, na którym opierała się cała fabuła. Tuż obok kroczyło kłamstwo. Małżeństwo idealne, nieprawdaż? Człowiek już sam nie wie, w co powinien wierzyć.

Bardzo polecam jako coś lekkiego, gdyż to idealna pozycja na długi wieczór lub ratunek po ciężkim dniu. Michelle Frances ma bardzo lekkie piórko i nie wdaje się w zbędne szczegóły. Nie wiem, jak inne jej książki, ale z tej jestem bardzo zadowolona. Pierwotnie chciałam przeczytać tylko kilka stron, by przekonać się, jak pisze, a stanęło na tym, że szybko dotarłam do ostatniej. Czyż to nie mówi samo za siebie?

Ocena: 5,5/6

MariDa

Za książkę do recenzji dziękuję wydawnictwu ALBATROS

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s