Powieść graficzna to coś, z czym spotykam się bardzo rzadko. Bardziej wolę słowo pisane. Jednak niekiedy pojawiają się tematy, które chętnie ujrzałabym z zupełnie innej perspektywy. I tak było w przypadku „Nowego wspaniałego świata” Aldousa Huxley’a. Historii, która traktuje o przyszłości i budzi wiele kontrowersji. Ale do brzegu, bo jest o czym pisać!
Wyobraź sobie, że mamy 2541 rok i tradycyjne rozmnażanie traktowane jest jako uciążliwość. Ludzkość zmieniła się tak bardzo, że można by śmiało uznać tę wizję za niezłą fikcję. Hodowanie ludzi, wyzwolenie i całkowita kontrola jednostek – to tak w dużym skrócie. Jest jednak ktoś, komu to nie odpowiada. Komuś, kto chciałby czegoś więcej. Komuś, komu grozi za to kara. Czy wyłamanie się z systemu jest możliwe?
Autor wprowadza nas w swoją wizję przyszłości, zaczynając od sali zapłodnień, gdzie od razu wyjaśnia się to i owo. Już samo to sprawia, że robi się smutno. A im dalej, tym gorzej. Nie chcę wdawać się w szczegóły, bo to właśnie one odpowiadają za szok, którego każdy czytelnik powinien doświadczyć bezpośrednio. Ale jest to wizja całkowicie odmienna od tego, co znamy. Ciekawe, ilu z was pomyślałoby tak jak ja, że niestety jakbyśmy pomału ku niej zmierzali.
Co do ilustracji Freda Fordhmana, jakoś specjalnie nie cieszyły moich oczu, ale to kwestia tylko i wyłącznie gustu. Ważna była dla mnie treść, którą miały przekazać. A była ona mocna. Czasem człowiek zastanawia się, co przyniesie przyszłość, ale jakoś tak tego nie przeżywa. Natomiast gdy spojrzy na rysunki, niejako przeżywając daną historię, wówczas treść wpływa na niego i skłania do wyciągania wniosków. Do bycia bardziej czujnym.
Jeśli chodzi o emocje, odczuwałam przede wszystkim smutek. Choć opisany świat rzekomo jest idealny, w moich oczach człowiek sprowadzony został do roli robota. W pewnych kwestiach musiał być absolutnie posłuszny i robić to, do czego został – dosłownie – stworzony. Ale najgorsze w tym wszystkim było to, że nie zdawał sobie sprawy, jak dużą rolę odegrała w jego życiu manipulacja. Był szczęśliwy, ale jakby sam bezpośrednio za to nie odpowiadał. A nie tak powinno być. A może powinno?
Wizja przyszłości bardzo mocno zderza się z naszą teraźniejszością. I choć wydawać się może kontrowersyjna, to może pod pewnymi względami byłaby jednak lepsza? Choć sztuczna i bezduszna, to jednak korzystniejsza? W końcu nie sposób odmówić autorowi pewnych plusów, którymi ją okrasił. Jestem pewna, że wybór między „teraz” a „kiedyś” byłby powodem do wielu burzliwych debat. I to naprawdę ciekawych.
„Nowy wspaniały świat” to pozycja, która bardzo mocno uderza w czytelnika, ale właśnie takie jest jej zadanie. Ma skłonić do czujności i zmusić do reagowania, jeśli sytuacja będzie tego wymagać. Ma też uzmysłowić, jaka przyszłość może nas czekać i do jakiej nieśpiesznie dążymy. Przesada? Jeszcze 30 lat temu mało kto słyszał o Internecie, a dzisiaj roboty rozmawiają z ludźmi i nalewają napoje bądź serwują hot-dogi.
Bardzo mocno polecam, aby przeczytać, bo to wartościowa pozycja. Coś, z czym każdy powinien się zapoznać i wyrobić sobie własne zdanie. Bo pod pewnymi względami ukazana przyszłość nie różni się jakoś mocno od teraźniejszości. Tam również społeczeństwo dzieli się na lepszych i gorszych, ale dzieje się to zupełnie inaczej. Tam również występuje zabawa, ale zdaje się być nie tyle ograniczona, co ukierunkowana. Tam również jest socjalizacja, ale szalenie odmienna.
Mowa tu cały czas o powieści graficznej, a „Nowy wspaniały świat” istnieje również pod postacią słowa pisanego. Ja jednak jestem jedną z tych, którzy najpierw zobaczą, a dopiero potem przeczytają. Póki co, zastanawiam się, która wersja jest mocniejsza. Niemniej jeśli czytałeś, a nie widziałeś, polecam to zmienić. Z pewnością będzie to jedno z ciekawszych doświadczeń.
Ocena: 5/6
MariDa
Za komiks do recenzji dziękuję wydawnictwu JAGUAR