Wydawnictwo Poradnia K ostatnio mnie bardzo rozpieściło, bo nie dość, że otrzymałam od nich finałowy tom trylogii „Caraval”, to dodatkowo dostałam egzemplarz przedpremierowy najnowszej książki Stephanie Garber ze świata magicznego spektaklu. Moje zaskoczenie było dość spore, bo nie spodziewałam się, że tak szybko będę mogła powrócić do tego świata. Jako że wszystko miałam na świeżo, to zabrałam się jak najszybciej za dzisiejszą premierę, czyli „Baśń o złamanym sercu”.
Nie chciałabym was zniechęcać do tej recenzji, jednak najlepiej byłoby, gdybyście znali trylogię „Caraval”, bo historia, o której teraz będę wam opowiadać dzieje się krótko po „Finale”, więc znajomość zakończenia jest potrzebna, żeby nie psuć sobie zabawy.
„Baśń o złamanym sercu” to opowieść o Evangelinie Fox, młodej dziewczynie, która dobija targu z Księciem Serc, Mojrem, który swoim pocałunkiem potrafi zabić, a którego można było już poznać pod imieniem Jakcs. Tak, to dokładnie ten, który nie dawał spokoju Telli. Evangelina jest zakochana w Lucu, ale kiedy okazuje się, że chłopak ma poślubić inną, zwraca się do Jacksa, by do ślubu nie doszło. W wyniku pewnym następstw tego wydarzenia Evangelina zyskuje niespodziewaną sławę, która dociera do świeżo upieczonej cesarzowej Imperium Równikowego. Ona z kolei ma zadanie dla naszej głównej bohaterki, mianowicie wysyła ją na Cudowną Północ, gdzie książę Apollo urządza wielki bal, który ma wyłonić jego żonę. Jednak, żeby nie było tak łatwo, o spłatę długu zaczyna upominać się Książę Serc.
Ta historia rozpoczyna się w trochę sielankowy sposób. Przyznaję, że momentami ciężko było mi się w nią wgryźć (nie żebym była głodna!), ale rozwijała się prawie w ślimaczym tempie, bym później otrzymała garść informacji, wiele zwrotów akcji, niedomówień, trochę spodziewanego, trochę niespodziewanego zakończenia, żeby, no właśnie… otworzyć na ostatniej stronie i uświadomić sobie, że trzeba czekać na kolejny tom, nie wiadomo jak długo. Schemat wydarzeń wydaje mi się nierównomierny. Zwykle można zauważyć taką zależność, że jest ciekawe wprowadzenie w historię, później trochę spokoju, następnie akcja znowu przyspiesza i tak na przemian, aż do wielkiego finału. To tak jak przegrywanie pliku z komputera na dysk zewnętrzny. Przez cały ten proces zielony wskaźnik utrzymuje się w linii prostej, żeby pod koniec prędkość przesyłanych danych wystrzeliła w kosmos. Czy to źle? Myślę, że nie, o ile historia jest przemyślana i umiejąca zaciekawić czytelnika. W tym przypadku autorka „Baśni o złamanym sercu” poradziła sobie wyśmienicie.
Wspomniałam, że w tej historii pojawiają się bohaterowie z poprzedniej serii, takie jak cesarzowa czy Książę Serc. Jest go nawet jeszcze więcej niż w serii „Caraval”, ale jego zachowanie nie zmieniło się nic a nic. Nadal jest Mojrem, który uwielbia, kiedy ludzie zaciągają u niego długi, a później je od nich odbiera. Jest tak samo zły, podły, gburowaty, okrutny, złośliwy i jeszcze kilka innych określeń. Ale ma też, powiedzmy, pozytywne cechy, kiedy potrzebuje je okazać do osiągnięcia swojego celu. To sprawia, że nawet go lubię. Bo ma charakter. Bo jest jakiś. Ma charyzmę i potencjał, a jego postać może się rozwinąć w wielu różnych kierunkach. Jacks niby jest już określony jako negatywna postać, ale wciąż jest miękką gliną, którą można uformować.
Evangelina natomiast to na początku zraniona, młoda dziewczyna, która ze złamanym sercem jest w stanie zawrzeć pakt nawet z diabłem, byle tylko jej szczęśliwe zakończenie miało miejsce. Jest w tym trochę egoistyczna, ale kto nie jest, kiedy chodzi o miłość? Miłość jest bardzo egoistyczna. Evangelina jest naiwna i wierzy niemal we wszystko, co jej się powie. Cechuje ją także wielka nadzieja, większa niż u większości ludzi. Stara się wynagrodzić przyrodniej siostrze nieprzyjemności i nie widzi przez to, że Marisol ukrywa coś więcej niż zakazane książki. Evangelina jest postacią, którą ciężko polubić, jej decyzje są czasami mocno odklejone i postępuje ona w najgorszy możliwy sposób, bo kieruje się sercem, a nie rozumem. Nieoczekiwanie dziewczyna znalazła się w samym centrum wydarzeń i tak jak w serii „Caraval”, to właśnie od niej będzie zależało, jak się wszystko skończy. Taki klasyczny przykład od zera do bohatera. Czy to nudny wątek? Dla mnie osobiście nie, ale musi być napisany z głową, przemyślany i ciekawy, a nawet oklepany schemat powieści typowej dla młodzieży może okazać się książkową perełką.
„Baśń o złamanym sercu” to pierwszy tom nowego cyklu, ale już zapowiada się ciekawie, bo ostatnie, powiedzmy czterdzieści stron, jest jednym wielki rollercoasterem, raz na wozie, raz pod wozem, raz w pałacu, a raz w lochu i tak dalej. Bardzo jestem ciekawa, co wydarzy się w kolejnej odsłonie przygód Evangeline, bo mam wrażenie, że to dopiero początek jej kłopotów, a ta góra lodowa na jaką trafiła, sięga wiele, wiele metrów głębiej. Gorąco wam polecam tę powieść, ale tylko jak już będziecie znać „Caraval”! To wciągająca historia o magii, obietnicy, długu, miłości, zdradzie, intrygach i tajemnicy, co razem tworzy mieszankę wybuchową. Stephanie Garber pisze wspaniale i nie mogę się doczekać, kiedy będę miała okazję przeczytać następną część.
Pomyluna
Ocena 5/6
Dziękuję Wydawnictwu PORADNIA K za egzemplarz.