Książki Jacka Londona to, obok „Ani z Zielonego Wzgórza” i „Tajemniczego Ogrodu”, moje ulubione lektury zapamiętane z czasów dzieciństwa. Mam do nich ogromny sentyment. Pamiętam, że „Zew krwi” przyniosła mi kiedyś z biblioteki moja mama, by umilić mi paskudny czas choroby, która zagnała mnie do wyra. Mam nadzieję, że książki te okażą się ponadczasowe i kolejne pokolenia również je docenią. Dziś na tapet trafia u mnie „Biały kieł” zaadaptowany na potrzeby komiksu.
Historia Białego Kła zaczyna się w dziczy dalekiej północy, gdzie rządzi zew i silna wola przetrwania. To tam wśród watahy wilków przychodzi szczenię urodzone z matki pochodzącej od suki i wilka. Wilczek szybko trafia w ludzkie ręce, nie są to jednak dłonie skłonne do pieszczot. Młokos szybko musi zrozumieć, jakie oczekiwania ma wobec niego ludzki pan. Pies trafia z rąk do rąk. Uczy się życia. Dojrzewa… Jednak jego życie wypełnione jest bólem i ciągłą walką. Aż pewnego dnia trafia na kogoś, kto uczy go, że kontakt z człowiekiem nie zawsze musi oznaczać cierpienie.
To wydanie jest kolejnym z serii „Adaptacje literatury w komiksie” wydawnictwa Egmont. Za scenariusz odpowiada Caterina Mognato, a za rysunki Walter Venturi. Muszę przyznać, że jest to nad wyraz udana adaptacja – ilustracje są czytelne, przejrzyste i pasują do moich wyobrażeń dotyczących „Białego kła”. Cała historia została oczywiście spłycona i nieco skrócona, ale jej sens pozostał i myślę, że doskonale trafi do młodych odbiorców. Warto jednak podkreślić, że komiks, tak jak i sama powieść, jest brutalny i surowy, także może wywołać silne emocje u tych wrażliwszych, młodszych czytelników. Dorosłym czytelnikom wspomniana skrótowość może się nie spodobać bowiem odbiera mocy pewnym wartościom, które prezentował oryginał, czy jednak skreśla to całość? Moim zdaniem nie. Wyrozumiały czytelnik, taki który będzie chciał zachęcić dziecko do tej historii, będzie w stanie wyjaśnić wydarzenia i skłonić do przemyśleń. Myślę, że warto dać szansę takiej mniej typowej literackiej adaptacji, ponieważ komiks, sam w sobie, jest naprawdę doskonałym nośnikiem historii, a rozbudzenie miłości w tej właśnie artystycznej formie może zachęcić do literatury tych, którzy niekoniecznie są do niej aktualnie przekonani.
Ocena: 5/6
Żaneta Fuzja Krawczugo
Za komiks do recenzji dziękuję wydawnictwu EGMONT