Opublikowany w Raven

Historia pana B. – Clive Barker


Zafascynowany chorą wyobraźnią Clive’a Barkera przedstawioną w grze Clive Barker’s: Jericho i filmie Hellraiser, postanowiłem zapoznać się z literacką twórczością owego autora. Nie wiedząc od czego zacząć, wybrałem się do najbliższego salonu prasowego, w którym to z półki spoglądała na mnie demoniczna twarz znajdująca się na jednej z okładek. Wydana w stylizacji na bardzo starą książkę o pożółkłych kartkach, Historia pana B. skusiła mnie nie tylko swoim wyglądem i nazwiskiem autora, ale też opisem na obwolucie mówiącym, że „W tej książce mieszka diabeł!”.

 „Spal tę książkę.” …

… właśnie takimi słowami zaczyna się ta opowieść, co jeszcze bardziej zachęca do czytania. Bo czyż w każdym z nas nie ma choć odrobiny przekorności? Więc czytamy dalej. „Spal ją! Nie patrz na następne słowo…”. Trzeba przede wszystkim wiedzieć, że Historia pana B. pisana jest w pierwszej osobie, przez co narrator zwraca się bezpośrednio do czytelnika, a tak zwana „czwarta ściana” przełamywana jest częściej niż w serialach, w których aktor mruga prosto do kamery.

Głównym bohaterem i jednocześnie narratorem tej opowieści jest Jakabok Botch, pomniejszy demon. Swoją historię zaczyna od tego jak wiódł, z rodzicami w piekle, życie niewiele różniące się od naszych realiów. Jego ojciec, nazywany przez Jakaboka Papą Gatmussem, był sadystą, matka demoniczną kurą domową, a on sam psychicznie wyniszczonym dzieckiem ukrywającym swoje porażki i sadystyczne pomysły spisane na czym się dało. Pewnego dnia, matka odkryła zapiski syna i zniesmaczona rozkazuje mu je spalić. Ten uczynił, jak mu rodzicielka kazała, jednak w ostatniej chwili, gdy poczuł się tak jakby to jego własna osobowość tam płonęła, rzucił się na ratunek. Skończyło się to tak, że zemdlał i padł twarzą prosto w ognisko, z którego ojciec go nie wyciągnął, bo był zbyt zajęty obijaniem matki. W tym momencie można by pomyśleć „ach, więc to tak bohater połączył się ze słowem pisanym”, ale nic bardziej mylnego, bowiem autor przygotował dla nas jeszcze mnóstwo niespodzianek (przygoda z ogniskiem zakończyła się ‚tylko’ twarzą, której Two-Face z Batmana by się wystraszył), z których warto wspomnieć o tym jak wydostał się z piekła, jak się zakochał (i rozkochał), jakie przygody przeżył z Quitoonem (kim, lub czym on jest musicie przekonać się sami), jaki wkład miał (lub też nie) w naszą historię i dlaczego nie warto nosić martwych noworodków w worku przerzuconym przez ramię.

 Mocne? Ostatni przykład pokazuje tylko, ze książka zdecydowanie nie jest skierowana do ludzi o słabym przewodzie pokarmowym. Jest pełna makabry, czarnego humoru i wydarzeń tragicznych, przeplatających się w mistrzowski sposób z rzeczami weselszymi i bardziej przyziemnymi, przez co czyta się ją niemal jednym tchem. Za to wielbiciele dark fantasy, horroru, mistycyzmu i tajemnicy z pewnością znajdą w niej coś dla siebie.

 W przyszłości zamierzam przeczytać tę książkę raz jeszcze, ale po angielsku, bo już sam przekład tytułu Mister B. Gone na Historia pana B. pokazuje, że niektóre rzeczy mogły umknąć w tłumaczeniu specyficznego brytyjskiego humoru.

 „SPAL TĘ PRZEKLĘTĄ KSIĄŻKĘ!”

Czy wspominałem już, jaki Jakabok potrafi być przekonujący? Potrafi grozić, błagać, brać na litość, a nawet handlować swoją historią, żeby tylko czytelnik zrobił o co ten go prosi, a to czy dacie się mu przekonać zależy już tylko od was. Ja dałem się wciągnąć w grę demona, a jak moja przygoda z nim się zakończyła, domyślicie się wracając do tej recenzji, bo przeczytaniu całej książki, lub jej spaleniu w odpowiednim momencie …

 Ogólna ocena: 6/6

 Raven

2 myśli na temat “Historia pana B. – Clive Barker

Dodaj odpowiedź do martycja Anuluj pisanie odpowiedzi