Opublikowany w Konkursy i wyniki

Konkurs listopadowy – Andrzejkowy!


Witajcie! Kolejny miesiąc i kolejny blogowy konkurs 🙂 Tym razem wykorzystujemy do tego Andrzejki, a zadanie, jakie was czeka, będzie iście magiczne 😉

Zadanie:

Opisz swoją andrzejkową wróżbę, która się sprawdziła, lub która była totalnie chybiona 😀 Wpisujcie swoje czary w komentarzu pod tym postem.

Nagroda:

Oczywiście książka! Tym razem „Kuszące Zło” – Keri Arthur, czyli trzecia część Zewu Nocy z Riley Jenson. Fragment

Regulamin:

1. Jedna osoba, jedno zaklęcie.

2. Pod wpisami poprosimy o wasze imiona oraz miejscowości, w których mieszkacie. Bez tego, wpis nie będzie brany pod uwagę!

3. Zabawa trwa od dziś – 21.11.2012 do 28.11.2012.

4. Wyniki podamy w Andrzejki.

5. Wygrywa osoba, która według nas, poda najlepsze zaklęcie (czy to pozytywne, czy negatywne)

6. Jeśli osoba, która wygra, nie zgłosi się po nagrodę w ciągu 7 dni od dnia podania wyników, książka powędruje do kolejnej, przez nas wytypowanej osoby.

7. Niech moc będzie z Wami!

Powodzenia!

Martycja & Violet

10 myśli na temat “Konkurs listopadowy – Andrzejkowy!

  1. No cóż, jak byłam młodsza – tak gdzieś czasy podstawówki – namówiłam moją mamę na lanie wosku. Jako, że gówniarz ze mnie był, przejęta czekałam co mi wyjdzie. Jak się okazało, w najbliższym czasie miałam wyjść za mąż. Całkowicie przerażona piskliwym głosikiem pytałam mamę, o to i tamto. Podreptałam do swojego pokoju w akompaniamencie śmiechu mamy, choć nie wiedziałam czemu się chichra. Przez tydzień unikałam jakichkolwiek kontaktów z kolegami w szkole z przestrachu, że wróżba się spełni.
    Tak. Bycie dzieckiem jest przerażające.

  2. Kiedyś, gdy jeszcze byłem w gimnazjum, przez głupi zakład wylądowałem u wróżki. W sumie nie było w niej nic niezwykłego – ot, jakaś tam wymalowana kobieta w prowizorycznej szacie. Wciąż pamiętam jak dokładnie oglądała moją dłoń i jak długo patrzyła w oczy. Powiedziała, że nie powinienem tyle palić (myślałem, że zwyczajnie to wyczuła – wszak zapach papierosów jest wyjątkowo charakterystyczny), a jeśli nie mam zamiaru tego zmieniać to powinienem uważać na mundurowych, a zaufać paskom. Dla takiego „degenerata” jak ja było to co najmniej komiczne.” Trafię za kratki, a w pasiastej koszuli będzie mi do twarzy czy co?” – myślałem. Zignorowałem ostrzeżenie wróżki i dalej paliłem. Dopiero w szkole średniej, kiedy zapalając papierosa omal nie wpadłem pod pędzący radiowóz, zacząłem zastanawiać się nad wiarygodnością owej wróżby, bo osobą, która mnie niemalże wyciągnęła spod kół była dziewczyna w koszulce w paski, a aktualnie – moja bliska przyjaciółka ;]

    Robert, Wierzbiny

    Przepraszam za drugi komentarz, ale w pierwszym nie odpowiednio się podpisałem

  3. Kiedyś, gdy jeszcze byłem w gimnazjum, przez głupi zakład wylądowałem u wróżki. W sumie nie było w niej nic niezwykłego – ot, jakaś tam wymalowana kobieta w prowizorycznej szacie. Wciąż pamiętam jak dokładnie oglądała moją dłoń i jak długo patrzyła w oczy. Powiedziała, że nie powinienem tyle palić (myślałem, że zwyczajnie to wyczuła – wszak zapach papierosów jest wyjątkowo charakterystyczny), a jeśli nie mam zamiaru tego zmieniać to powinienem uważać na mundurowych, a zaufać paskom. Dla takiego „degenerata” jak ja było to co najmniej komiczne.” Trafię za kratki, a w pasiastej koszuli będzie mi do twarzy czy co?” – myślałem. Zignorowałem ostrzeżenie wróżki i dalej paliłem. Dopiero w szkole średniej, kiedy zapalając papierosa omal nie wpadłem pod pędzący radiowóz, zacząłem zastanawiać się nad wiarygodnością owej wróżby, bo osobą, która mnie niemalże wyciągnęła spod kół była dziewczyna w koszulce w paski, a aktualnie – moja bliska przyjaciółka ;]

  4. Moją wróżbą andrzejkową dotyczącą przyszłego partnera, praktycznie co roku wskazuje imię: Andrzej, lub w zależności od wróżby litera „a”, lub tym podobne. Wszytko było by dobrze i mogła bym już zakładać suknię ślubną, tyle że, ja wciąż ŻADNEGO Andrzeja nie znam…. Czyżby to chodziło o 2 imię? ;P

    Agnieszka, Dziekanowice

  5. Pamiętam, że będąc jeszcze w podstawówce Andrzejki obchodziliśmy w szkolnych klasach wyjątkowo hucznie. W zabawach i wróżbach w szczególności brała udział płeć piękna, bo chłopcy woleli ganiać się po korytarzach i objadać ciastami upieczonymi przez mamy ( w sumie niewiele się w tej kwestii zmieniło, prawda? ;D). Wróżbą, która utkwiła mi w pamięci jest pewne losowanie odnośnie tego, jak będzie przebiegał nasz ślub. Przygotowywałyśmy mnóstwo zabawnych karteczek w kilku pudełeczkach i po kolei losowałyśmy: miejsce zaślubin i miesiąca miodowego, porę roku, pojazd, którym pojedziemy do ołtarza i najważniejsze – wygląd i imię naszego wybranka. No cóż, wróżby były różne – jedne śmieszniejsze, drugie mniej. Pamiętam, że mi przypadły zaślubiny wiosną w lesie z niebieskookim Patrykiem, a do ołtarza (a raczej puszczy) miałam zostać przywieziona taczką. W sumie, ta wróżba nie jest taka nierealna, biorąc pod uwagę to, że jako technik architektury krajobrazu na zajęciach praktycznych byłam wożona taczką nie raz, a mieszkając na Mazurach las mam praktycznie pod nosem. Tylko gdzie jest mój luby Patryk o niebiańskich oczach? Kolejna wiosna się zbliża, a go nie ma i nie ma…

    Justyna, Pisz

  6. Lejąc wosk, a było to dobrych kilka lat temu, wykapał mi się był kleks. Następnego dnia, nie uwierzycie, rozlałem kawę na dywan, tworząc plamę, która prawie we wszystkim, choć nie do końca, nie przypominała tej z wosku. Przypadek? I think not! ^_-

    Vladerik

  7. Moja wróżba polegała na poznaniu najblirzszej przyszłości przez wylosowanou z czterech kupek jednej kartki kdzie,kiedy, co sie stanie i z kim) Wyszło mi że w pszyszłym tygodniu razem z moją najlepszą przyjaciółką uratujemy czyjes życie. No więc wróżba jako tako się spełniła,a konkretnie było tak: ponieważ było wtedy zimno i wszędzie było pełno lodu idąc zauwazyłyśmy że pewna starsza pani sie chwieje więc szybko podbiegłyśmy do niej żeby ją przytrzymac ale ona uznala ze chcemy ja okrasc i poszczula nas swoim psem…owczarkiem niemieckim. Na nasze szczescie pies po zaledwie 100 metrach sie wycofal ale jednak nawet nie wiecie jak sie przestraszylysmy

  8. W tamtym roku z 3 koleżankami wymyśliłyśmy „Wróżbę MAKARONOWĄ”. Chodziło w niej o to, by wylosować z woreczka spośród literek z makaronu 10 takich i ułożyć z nich Imię chłopaka lub przyszłego męża 😉 Jako jedynej udało mi się ułożyć z makaroników imię a mianowicie wyszedł „ADAM” i tak do dziś „męczę” się z nim pod jednym dachem 😉

    Ela z Zielonej Góry

  9. Kiedyś, w ramach wróżb andrzejkowych, wylewałem sobie wosk na klatę. Wyszły mi liczby w totka. Może i gówno wygrałem, ale miałem przynajmniej depilację za darmo xD

Dodaj komentarz